Jeszcze nie przebrzmiało echo stulecia Stilo, a tu już mamy kolejną jubilatkę! Szacowna dama ze Świnoujścia liczy sobie 150 wiosen, a raczej zim, gdyż pierwszy raz rozbłysła światłem 1 grudnia. Wiadomo, że zimowa pora, choć urokliwa w swej białej szacie, nie nastraja do tłumnych odwiedzin i świętowania na świeżym powietrzu, stąd pomysł organizatorów, aby urodzinową fetę przenieść na dzień 19 sierpnia, nomen omen Światowego Dnia Latarń Morskich.
I był to strzał w dziesiątkę. Pogoda dopisała, a wręcz zaskoczyła swoim letnim obliczem i tłumnie zgromadziła urodzinowych gości.Tradycyjnie, obchody miały swoją część oficjalną z udziałem szacownych gości, okolicznościowymi przemowami, odsłonięciem pamiątkowej tablicy i masztu z drogowskazami, a wszystko to w oprawie warty honorowej Marynarki Wojennej. Był krótki rys historyczny , życzenia dla jubilatki ,zwiedzanie sal „Ekspozycji Morskiej” i niepowtarzalna wspinaczka po 308 stopniach na najwyższą w Polsce galerię.
Heroiczną walkę z zakwasami w mięśniach, świszczącym krótkim oddechem i potem zalewającym oczy ( pół żartem, pół serio), rekompensuje niepowtarzalna panorama, której nie da się opisać słowami – przeżyj to sam! Wątpiącym, w swoje możliwości wspinaczkowe, na zachętę powiem, że dokonała tego 92-letnia babcia mojej znajomej, a nie ma dowodu na to, że była najstarszą zwiedzającą, w historii latarni, turystką.
Druga część, ta nieoficjalna miała charakter pikniku i bardziej zapadła mi w pamięć. Był to czas serdecznych spotkań ze „starymi„ znajomymi, członkami Stowarzyszenia Miłośników Latarń Morskich, latarnikami, poznanymi w trakcie naszych wielokrotnych podróży szlakiem Polskiego Wybrzeża. Przy wspólnej biesiadzie, spowitej szantami, gawędami morskimi, przy wtórze salw z dział Fortu Gerharda, rodziły się nowe znajomości i przyjaźnie.
Jedną z wielu atrakcji była możliwość zwiedzenia okrętu wojennego ORP SARBSKO, gdzie wszyscy panowie stawali się małymi chłopcami i na równi ze swoimi dziećmi zaglądali w każdy zakamarek łodzi, a największy błysk w oku zobaczyłam jak zasiadali w maleńkiej kapsule stanowiska działa okrętowego – gdyby tylko dać im amunicję….Natomiast panie i dziewczęta „bałamuciły” nieziemsko przystojnych marynarzy, nieco nieśmiałych i przejętych swą niecodzienną rolą. Szkoda, że nikt nie wpadł na pomysł, a taka możliwość istniała, żeby zorganizować mały rejs okrętem. Taki wypad na redę byłby nie lada atrakcją, a sądzę ,że władze MW podjęły by takie wyzwanie.
Żeby nie być posądzoną o niewdzięczność muszę wyrazić słowa podziękowania dla organizatorów, bo uważam ,że każde działanie tego typu zasługuje na uznanie. Od tej uroczystości minęły właśnie dwa miesiące. Pozostały mi ciepłe wspomnienia, mnóstwo zdjęć, kontakty (chwilowo mailowe), kilka pamiątek z okolicznościowym medalem na czele i refleksją, która mnie dopadła wieczorem tego samego dnia na plaży w Międzyzdrojach. Stojąc na molo po zachodzie słońca, patrząc na migające światło latarni, pomyślałam, że gdyby los był dla mnie łaskawy i za 50 lat dał szansę uczestniczenia w obchodach 200-lecia latarni, wtedy to ja byłabym 92-letnią staruszką wspinającą się na szczyt latarni.
Październik 2007
Autor tekstu i zdjęć: Iwona Dominiczak