Ziemowit Sokołowski.
Zdjęcia i opis tej pięknej podróży zawdzięczamy Panu Jarosławowi Juszczakowi. z Poznania. Dziękujemy za ich nadesłanie. Zarówno treść jak opis fotografii, oraz ich usytuowanie są oryginalne. Nie wprowadzałem tam żadnych zmian. Wypada dodać, że Autor tekstu i załączonych zdjęć, jest posiadaczem srebrnej odznaki „Bliza”
…
Pod koniec października zeszłego roku (2019) miałem przyjemność zwiedzać Lizbonę i jej najbliższą okolice. Przed wyjazdem szukałem informacji o latarniach morskich tego regionu, ale w polskich źródłach napotykałem bardzo mało informacji na ten temat, a i te zagraniczne często były dosyć lakonicznie, odnośnie chociażby ich dostępności do zwiedzania. Zachęcony paroma znalezionymi artykułami i relacjami z odwiedzin kilku latarni morskich przez sympatyków postanowiłem dotrzeć do możliwie wielu z nich, porobić im zdjęcia i zebrać materiały. W aktywnym zwiedzaniu mocno przeszkadzało mi silne przeziębienie, które mnie dopadło dzień przed wyjazdem i trwało przez cały pobyt w tym odległym kraju, a także kompletna awaria telefonu piątego dnia, gdy zbliżałem się właśnie do jednej z kolejnych wież. Dopiero po dwóch miesiącach udało się skutecznie naprawić telefon i odzyskać fotografie.
Pierwszą z latarń morskich była Farol de Santa Marta położona blisko centrum Cascais. Z Lizbony można dotrzeć tam pociągiem z dworca Cais de Sodre. Pociągi odjeżdżają co 20 minut. Cascais samo w sobie jest piękne i warto spędzić tam więcej czasu wędrując uliczkami miasta, zobaczyć port, zabytki i miniaturowe plaże przedzielane wysokimi skałami (największa różnica względem polskiego dość jednolitego wybrzeża). Nieopodal (pieszo spacerem 20 minut od dworca kolejowego) znajduje się latarnia świętej Marty (Farol de Santa Marta) – jedyna z wszystkich odwiedzonych latarni morskich, która była czynna do zwiedzania. Wstęp na wieżę w cenie 5 Euro byłby drogi jak na polskiej realia, jednak zrekompensowała go możliwość zwiedzenia również znajdującego się obok fortu oraz muzeum – rezydencji Casa de Santa Maria. We wnętrzu muzeum co prawda nie ma do obejrzenia prawie żadnych ruchomości, jednak słynne azulejos i wszystkie inne dekoracje ścienne oraz sufitowe czynią miejsce zdecydowanie wartym zobaczenia. W muzeum fortu możemy zobaczyć dawne urządzenia optyczne i liczne materiały odnośnie budowy i sieci portugalskich latarń morskich. Wieża samej latarni wybudowana w roku 1868 ma 20 metrów wysokości, na zewnątrz jak i w środku wyłożona została oczywiście płytkami. Jest ona dość zniszczona, a taras widokowy wyjątkowo wąski i ledwo umożliwia jakiekolwiek mijanie się. Latarnia nie posiada swojego stempla pamiątkowego, ale sprzedawczyni biletów stwierdziła, że nie byłem pierwszą osobą o to pytającą. Latarnia jest położona na ulicy Latarni świętej Marty, o czym dowodziła tablica wykonana również z płytek azulejo.
Latarnia Cabo de Roca była już pokazywana dawniej w innej prezentacji. Łatwo tam dojechać bezpośrednio z dworca autobusowego w Cascais (autobus w relacji Sintra-Cascais na linii nr 403 kursuje regularnie co godzinę, dworzec autobusowy jest bardzo blisko od dworca kolejowego, chociaż nie tak łatwo na niego trafić). Droga jest bardzo kręta, ale w zamian za to dostajemy niezwykłe widoki. Portugalia to kraj kontrastu – obok oceanu od razu są wysokie wzniesienia i góry, przez co panorama i rozległe widoki są absolutnie zachwycające. Nie da się tego porównać nawet z najwyższymi polskimi klifami. Na miejscu na Cabo da Roca spotkamy setki ludzi, w tym niestety również przechodzących w miejsca oznaczone jako niebezpieczne. Latarnia znajduje się blisko samego klifu. Wieża nie jest wysoka, jednak lokalizacja na olbrzymim klifie powoduje, że wysokość światła jest znaczna. Latarnia ze względu na porę roku była zamknięta. Ponowne otwarcie obiektu do zwiedzania miało nastąpić za rok. Obok znajduje się budynek informacji turystycznej, gdzie można było kupić pamiątki czy dostać potwierdzenie dotarcia do najbardziej wysuniętego na zachód punktu kontynentalnej Europy. Z Cabo de Roca pojechać można w dalszą i niezwykle krętą drogę autobusem do miasta Sintra, skąd już regularnie odjeżdżają pociągi do Lizbony.
Kolejnego dnia odwiedziłem latarnię Farol da Mama, położoną w Oeiras (pomiędzy Lizboną a Cascais). Dojazd do latarni z Lizbony nie jest prosty, ponieważ znajduje się ona na uboczu i nie nad samym oceanem, ale na wysokim wzniesieniu, ponad kilometr w ląd od ujścia Tagu do Atlantyku. Podróż z Lizbony zacząłem autobusem miejskim nr 748 spod Parku Edwarda VII (piękny, niezwykły widok na Lizbonę, Tag oraz ocean z górnej części parku), po czym maszerując przez zdecydowanie zaniedbane i żyjące swoim życiem przedmieścia Lizbony, dalej mijając nowo budowane obiekty dotarłem do mającej 21 metrów wieży latarni. Nie ma tam poczucia, że jest się na wybrzeżu. Sama konstrukcja, dość nietypowa, trochę jak rakieta kosmiczna, nie przypomina tradycyjnej latarni morskiej. Dopiero w oddali widać wody oceanu. Z tego co udało mi się dowiedzieć, wraz z latarniami Gibalta oraz Esteiro stanowi oznakowanie wejścia z oceanu do rzeki Tag. Latarnia nie jest czynna do zwiedzania, a teren wokół niej nie jest miejscem atrakcyjnym turystycznie. Dodatkowo po za samą latarnią nic nie daje tam cienia. Nie polecam jakoś specjalnie tego miejsca.
W położonym na południe od Lizbony Setubalu najbardziej zachwycił zamek – fort św. Filipa (Fort of São Filipe). Rozciąga się z niego niezwykła panorama na miasto, ocean i słynną, położoną na południe, Praia de Troia – podobno jedna z piękniejszych plaż kraju (niestety nie dotarłem tam). Na zamek można się wspiąć pieszo podczas nieco ponad pół godzinnego spaceru. Nie jest położony aż tak wysoko, a widok z góry rekompensuje cały trud. Pewnie porze roku mogę przypisać to, że na miejscu nie było praktycznie nikogo, przez co idąc korytarzem fortu, słuchając stosownej muzyki grającej tam z dużego telewizora znajdującego się przy wejściu i mijając obrazy jak sądzę dawnych władców portugalskich miało się poczucie przeniesienia w czasie do dawnej epoki.
Zanim dotarłem do zamku odwiedziłem jednak oczywiście latarnię morską. Pierwsza z wież w Setubalu położona jest podobnie jak Farol da Mama – zupełnie w centrum miasta. Nazywa się Farol de Azeda. Wybudowano ją w 1996 roku i ma 31 metrów wysokości. Znajduje się między prywatnymi budynkami mieszkalnymi na tyłach dużej galerii handlowej, przez co zupełnie nie pasuje do lokalizacji. Wieża była zamknięta, ale pomimo tego, że było koło godziny 11, światło latarni było włączone. Druga latarnia znajduje się kilka kilometrów na zachód od miasta w historycznym forcie nazywającym się Fort of Santiago do Outão i jest dużo starszą budowlą (pierwsza konstrukcja z 1775 roku). Do latarni Farol do Outão nie dotarłem ze względu na odległość – nie miałem na tyle dużo czasu aby móc do niej dojechać.
Odwiedziłem jednakże dodatkowo port w Setubalu, w którym znajduje się latarenka oznaczona na Google maps dość szumnie jako „Farol de Setubal (Outão)”. Niska wieżyczka, będąca raczej znakiem świetlnym dla portu niż otwartego oceanu, znajduje się na końcu dość długiego pirsu, „zamieszkanego” bardzo licznie przez ptactwo i niestety równie mocno przez nie zanieczyszczonego, dlatego pod samą wieżę nie podchodziłem, zadowalając się zrobieniem paru ujęć z daleka.
Do Setubalu dojechać można z Lizbony autobusem linii nr 561 obsługiwanej przez przewoźnika TST (Transportes Sul do Tejo). Odjazd w Lizbonie odbywa się z Praça de Espanha, ale można wsiąść też na przystanku w Almadzie przy południowej stronie słynnego mostu Ponte 25 de Abril.
Od większego, bardziej miastowego i portowego Setubalu, piękniejsza jest w swojej części nabrzeżnej Sesimbra, jednak wrażenia z Fort of São Filipe trudno porównać z czymkolwiek innym.
Sesimbra posiada przepiękną plażę (chyba najpiękniejszą jaką widziałem w Portugalii), która wtedy w październiku była prawie pusta. Podejrzewam, że w środku sezonu turystycznego wygląda zupełnie inaczej. Wysoką ceną komfortu spokojnego zwiedzania był na przykład zamknięty fort, w którym znajdowała się latarnia morska Farol do Forte do Cavalo. Z tego co znalazłem w Internecie, w sezonie jest ona dostępna do zwiedzania w godzinach otwarcia fortu, zatem warto wcześniej ustalić czy danego dnia obiekt jest czynny. Sama wieża w kolorze czerwonym jest bardzo niska (7 metrów), ale umiejscowiona na wysokim fundamencie fortu, który też znajduje się na wzgórzu oraz nad równie wysokim nabrzeżem. Aby dotrzeć do niej z centrum należy minąć rozległą część przemysłowo-portową, gdzie można obserwować łodzie, a także różne prace związane z rybołóstwem, między innymi czyszczenie długich sieci rozwieszonych na wielkim placu przed budynkami portu i przetwórni. Po prawej stronie mija się zabezpieczone siatkami niespodziewanie wysokie zbocza gór, a później wypożyczalnie sprzętu do nurkowania. Cała okolica jest naprawdę bardzo nasycona morskim klimatem.
Na zachód od Sesimbry znajduje się Cabo de Espichel – przylądek, przy którym wybudowano latarnię morską. Ze względu na rzadko kursujący poza sezonem autobus, niestety nie udało mi się tam dotrzeć. Z tego co wiem w sezonie latarnia jest czynna do zwiedzania, a w środy wstęp na nią jest bezpłatny. Wieża posiada 135 stopni kamiennych i 15 żelaznych. Ze zdjęć, które widziałem, wygląda ona bardzo podobnie jak latarnia Farol de Guia, położona obok Cascais.
Dojazd do Sesimbry autobusem TST (Transportes Sul do Tejo) linii numer 207 odbywa się z Praça de Espanha (koszt biletu to około 4 Euro). W Sesimbrze autobus zatrzymuje się na kilku przystankach, a ostatni z nich znajduje się parę minut piechotą od plaży.
Zwiedzając okolice Lizbony każdy turysta trafia do Belem, gdzie oprócz zjedzenia najsłynniejszych ciastek Pasteis de Belem odwiedzić może także Torre de Belém, wybudowaną w 1520 roku, mającą w dawnych czasach charakter militarny. Pełniła ona także funkcję latarni morskiej; teraz jest jednym ze ważniejszych zabytków okolicy. Znajduje się bardzo blisko znanego i niezwykłego architektonicznie klasztoru Hieronimitów. Obok Pomnika Odkrywców znajduje się również ogrodzona płotkiem latarnia morska Farol de Belem – niestety jej zdjęcia nie mam. Do Belem z Lizbony dojedziemy pociągiem, tym samym, którym dalej się jedzie w kierunku Cascais.
W dniu, w którym zepsuł mi się telefon, dotarłem do Farol da Guia. Latarnia znajduje się na zachód od Cascais, dlatego najpierw należy dojechać do tej miejscowości pociągiem. Ze względu na duże odległości i brak regularnie jeżdżących autobusów na dalszej drodze w kierunku Farol da Guia, a tym bardziej Cabo Raso, polecam wypożyczenie roweru (miejska wypożyczalnia znajduje się naprzeciwko dworca – wystarczy polski dowód osobisty i wskazanie miejsca zakwaterowania w Portugalii). Cena za godzinę czy dwie co prawda była dosyć duża, jednak wypożyczając rower na cały dzień stawała się ona o wiele bardziej korzystna. Dojeżdżając do Farol da Guia zatrzymałem się na chwilę przy Boca do Inferno (co znaczy: Usta Piekieł), gdzie woda z impetem wlewa się w przerwy między surowymi skałami oraz klifami i uderza o nie. Warto tam spędzić trochę czasu. Od Cascais aż do Cabo Raso biegnie komfortowa i zadbana ścieżka rowerowa; z jednej strony mamy obok siebie cały czas ocean, z drugiej strony wpierw hotele i ośrodki wypoczynkowe, później bardziej dziki krajobraz urozmaicany tylko kaktusami i sukulentami.
Latarnia Farol da Guia oczywiście również nie była czynna do zwiedzania. Znajduje się przy głównej drodze i z pewnością jest z niej wspaniały widok na wody oceanu. Wieża wybudowana w 1761 roku ma 28 metrów, jest ona w pełni zautomatyzowana. Otaczają ją inne budynki, odgrodzone wysokim płotem, a cały teren jest zupełnie niedostępny dla turystów.
Jadąc rowerem dalej, niecałe pół godziny drogi od Farol da Guia, dotrzemy do surowego Cabo Raso, przy którym jedynym przejawem cywilizacji jest latarnia morska i jej zabudowania. Latarnia jest zamknięta, cały teren ogrodzony, a tabliczka przed furtką obwieszczała obecność strzegącego teren psa, którego jednak widać nie było – być może „pracował” tylko w sezonie. Teren pusty, zupełnie bezludny, z resztkami fundamentów dawnych budynków kilkadziesiąt metrów na południe od samej latarni, zniszczony siłą oceanu, którego fale mimo przyjemnej pogody mocno uderzały o skały. W oddali na północy widać było wysokie klify Cabo de Roca, przy którym pewnie tradycyjnie przebywało mnóstwo ludzi przyciągniętych lokalizacją i wysokimi klifami. Szukając możliwości dotarcia do tego miejsca sprawdzałem również autobusy, nie mogłem jednak ustalić, czy którakolwiek linia tam dojeżdża. Jak się jednak okazało, mniej więcej naprzeciwko latarni, znajduje się przystanek autobusowy linii 405 kursującej raz na godzinę, nie wiem jednak czy te kursy nie odbywają się tylko w sezonie letnim.
Powracając do Cascais minąłem hotel Farol, którego bramę wjazdową zdobiły (jak przystało na nazwę miejsca) dwie latarnie morskie.
Po dojechaniu do Carcavelos poszedłem plażą do latarni Forte de Sao Juliao de Berna w Oeiras, przed dotarciem do której jednak uszkodzeniu uległ mój sfatygowany telefon. Latarnia ta jest położona również, jak wiele innych wież, na terenie dawnego fortu. Wybudowano ją w roku 1775, a wieża ma 24 metry. Z tego co wiem, współcześnie jej światło jest w pełni zautomatyzowane.
W kolejnym dniu odwiedziłem (już bez aparatu fotograficznego) latarnię morską Farol da Gibalta oraz Farol de Esteiro. Latarnia Farol de Gibalta znajduje się ona przy znanej już dobrze trasie Lizbona – Cascais. Pomiędzy miejscowościami Cruz Quebrada oraz Caxias wzdłuż brzegu biegnie dobrze utrzymana ścieżka dla pieszych, rowerów, a zaraz obok znajdują się tory kolejowe. Za tymi ostatnimi na podwyższeniu terenu w połowie odległości pomiędzy wspomnianymi miejscowościami usytuowana jest Farol da Gibalta. Latarnia o dość charakterystycznym kształcie w kolorze czerwonym oraz białym wyróżnia się na tle pustej na około przestrzeni. Wieża ma 21 metrów wysokości, wybudowana została w roku 1954. Dostęp do samej latarni znajduje się wyłącznie od strony lądu (na wysokim wzniesieniu biegnie tam droga szybkiego ruchu).
Przemieszczając się od dworca kolejowego w Cruz Quebrada dotarłem również do latarni Farol do Esteiro, chociaż dostęp do niej był chyba najbardziej nieoznakowany i tajemniczy z wszystkich latarni, jakie dotąd odwiedziłem. Szedłem od strony dworca wzdłuż drogi numer N6 po jej północnej stronie (tylko wtedy się dojdzie) i wzdłuż wzgórza po drugiej stronie chodnika, przy skrzyżowaniu z drogą N6-3 należy iść dalej wzdłuż tej drogi (chodnik tam się kończy). Pierwotnie poszedłem jeszcze prosto aż do stacji benzynowej i za nią jeszcze dalej tą samą drogą, jednak nadal nie było żadnej ścieżki prowadzącej do latarni, a wszelkie próby dostrzeżenia jej nie dały rezultatu. W końcu z pewną rezygnacją zawróciłem, jednak na wysokości skrzyżowania dróg dostrzegłem stare schody wiodące na wzgórze. Po wspięciu się na nie odnalazłem starą kaplicę (Ermida de Nossa Senhora da Boa Viagem) zamkniętą i nieco zaniedbaną. Niestety brak aparatu fotograficznego spowodował, że nie mam swoich zdjęć tego miejsca. Roztacza się stamtąd widok na ujście Tagu do oceanu, niestety miejsce jest już trochę zasłonięte rosnącymi na około drzewami. Skręcając od kaplicy w kierunku północnym po kilku minutach docieramy do latarni morskiej Farol do Esteiro. Wieża została wybudowana w roku 1914 i ma wysokość 15 metrów. Budynek latarni był zamknięty i niedostępny do zwiedzania. Latarnia jest otoczona lasem, z poziomu ścieżki nie widać tam w ogóle oceanu. Farol do Esteiro wraz z latarniami Guia oraz Mama stanowią oznaczenie wejścia do portu w Lizbonie. Ze względu na niedostępną lokalizację, niezwykły klimat i otoczenie, najciekawszą była zdecydowanie Farol do Esteiro.
Na koniec wspomnę jeszcze o latarni położonej bardzo blisko samej Lizbony, jednak znajdującej się na wyspie – latarni na forcie św. Wawrzyńca. Jest to mała wyspa, która już od dawnych czasów pełniła funkcję obronną dla portu w Lizbonie, a także poprzez oświetlenie wskazywała drogę statkom wpływającym do portu. Obiekt zbudowano w 1775 roku, wieża ma 14 metrów wysokości. Wyspa jest o tyle niezwykła, że prawie w całości stanowi ona fort. Dostęp do wyspy i latarni jest organizowany statkiem tylko parę razy w roku latem, a koszt dostania się tam jest wysoki (z tego co ustaliłem wynosi 27 Euro). Lista oczekujących na taką możliwość jest przeważnie długa. Z tego powodu nie udało mi się odwiedzić osobiście tej wyspy, mającej jedną z najciekawszych historii. Wyspę i latarnię widać wyraźnie znajdując się nad brzegiem w rejonie Oeiras, Caxias czy zachodniej części Lizbony.
Planowałem dotrzeć do 15 latarni morskich, jednak w praktyce (ze względu na różne trudności) odwiedziłem 11 wież, patrząc od północy od słynnej latarni na Cabo de Roca, aż do latarni w Setubalu na południe od Lizbony. Nie udało mi się dotrzeć do Farol Cabo de Espichel (Sesimbra), Farol do Outão (Setubal), Farol de Peniche oraz Farol de Berlenga Grande (w sezonie czynna do zwiedzania latarnia położona na klimatycznej wyspie kilkanaście kilometrów od kontynentalnego lądu i miasta Peniche). Biorąc jednak pod uwagę okoliczności udało się wykonać plan w maksymalnym możliwym stopniu. Być może któremuś czytelnikowi uda się odwiedzić i opisać pozostałe latarnie niezwykłej Portugalii?
Ze strony Stowarzyszenia Miłośników Latarń Morskich, również zachęcamy naszych sympatyków, do dzielania się swymi wrażeniami ze zwiedzania latarń. Bez względu na to…gdzie się one znajdują.