Ziemowit Sokołowski.
Krzysztof Kolumb i latarnie morskie.
Na tle dziejowych przemian.
Era wielkich odkryć geograficznych (od XV do połowy XVII w) zapoczątkowana przez 4 wyprawy atlantyckie Krzysztofa Kolumba, zmieniła na trwałe mentalność ludzkości. Odkryte za Atlantykiem lądy nazwano Nowym Światem lub dla odmiany błędnie Indiami Zachodnimi. Dopiero Amerigo Vespucci definitywnie stwierdził, że jest to osobny kontynent, nazwany później od jego imienia Ameryką. Na tą pamiątkę powstała załączona alegoria „Obudzenie Ameryki” (zdj 5). Autorem obrazu był niderlandzki artysta Jan van der Straat.
Na tym obrazie Amerigo Vespucci jako wybitny nawigator i kartograf, trzyma w lewej dłoni astrolabium będące wówczas podstawowym instrumentem nawigacyjnym. W prawej natomiast dzierży flagę królewską zwieńczoną krzyżem. W prześwicie peleryny ukazana jest zbroja oraz miecz. Z tej postaci promieniuje dostojeństwo i powaga.
Druga – spoczywająca na hamaku postać, poza dziwnym nakryciem głowy, symbolicznej przepasce na biodrach i bransolecie na łydce- jest naga tak jak ją stworzyła natura. Ta symboliczna scena odbywała się przecież w tropikach, gdzie nadmiar odzieży jest raczej szkodliwy. Urodziwa kobieta uosabiająca Amerykę nie przejawia lęku. Wydaje się być raczej zaciekawioną i zdumioną. Powodem tego stanu mógł być ubiór stojącego przed nią mężczyzny, przedmioty, które trzymał w rękach i prawdopodobnie niezrozumiałe słowa jakie wypowiadał. Nie mówiąc już o żaglowcach tuż przy brzegu zatoki. Prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu coś takiego zobaczyła.
Jeden ze statków na topie grotmasztu również niesie krzyż, a mimo tego nieuchronnie zmierza ku zagładzie Tajemnicą dla mnie jest to, z jakiego powodu ów idący pod pełnymi żaglami statek (z kotwicą zamocowaną na dziobie) za chwilę uderzy w skalisty brzeg, a nikt nic nie robi, aby temu zapobiec. Czyżby nieuchronność katastrofy?
Być morze jednak artysta będący twórcą tego obrazu, słusznie uznał że wydęte wiatrem żagle wyglądają efektowniej niż te zwinięte na rejach. W minimalnym przyodzieniu kobiety też kryją się pewne zagadki. Być może nakrycie głowy odnosi się do tiary królewskiej przedchrześcijańskich władców Ameryki. Bransoleta na łydce może być zapowiedzią przyszłego zniewolenia. Natomiast przepaska na biodrach może dotyczyć zaleceń chrześcijańskich misjonarzy domagających się zasłaniania ciała kobiecego, dla uniknięcia „grzesznych myśli” u płci przeciwnej. Jeszcze dalej poszli ortodoksyjni muzułmanie, zezwalając jedynie na odsłonięcie oczu. Może dlatego, aby kobiety nie zeszły ze ścieżki wiary wyznaczonej przez Mahometa? Na dalszym planie nadzy tubylcy pieką nad ogniskiem ludzkie ciało. Kanibalizm nie był czymś niezwykłym w Ameryce i na wielkich obszarach Oceanii. Uważny obserwator, zauważy także zapewne drewnianą maczugę.
Kobieta symbolizująca Amerykę jest ufna. Nie wie jeszcze co ją czeka w przyszłości, a także jaki los spotka jej lud. A było się czego bać! Teraz to wiemy…
Kolumb zapoczątkował odmienne niż dotąd postrzeganie naszej planety jako całości. Zatem zrozumiałe jest to, że liczne monumenty poświęcone tej wybitnej osobowości powstały w całym cywilizowanym świecie. Niektóre z nich swą nazwą, funkcją lub wyglądem nawiązują do latarń morskich. W tym miejscu przytoczę jedynie wybrane 2 przykłady. Obydwa dotyczą bezpośrednio wypraw odkrywczych Krzysztofa Kolumba. Ten włoski odkrywca o rodowym nazwisku Cristoforo Colombo działał pod flagą Kastylii, nosząc tam nazwisko Cristȯbal Cȯlon.
Faro a Cȯlon Dominikana.
18.47861°N 69.86816°W
Z nazwy wynika, że jest to jedynie latarnia morska. W istocie to imponująca budowla wykonana z żelbetu będąca w istocie mauzoleum Krzysztofa Kolumba, ale nie tylko. Budowa została ukończona w 1992 r. Umożliwiło to m in uświetnienie obchodów pięćsetnej rocznicy odkrycia Ameryki. Wewnątrz budowli znajduje się również stała wystawa zbiorów każdego kraju obu Ameryk oraz z Europy i Azji. Są tam zgromadzone przedmioty dziedzictwa kulturowego tych krajów. Podobieństwo do latarni morskiej wynika z umieszczenia na szczycie okazałego budynku laterny emitującej poziome światło, tak jak to ma miejsce w każdej latarni morskiej. Orientacja przestrzenna: E-W. Sam budynek został ukształtowany w kształcie poziomego krzyża o wymiarach 210 m X 59 m. Wysokość budowli jest również imponująca gdyż wynosi 31 m. Krzyż symbolizuje chrystianizację całego kontynentu Ameryki. Z konstrukcji budynku emitowanych jest 156 promieni światła w stronę nieba, oraz 1 obracający się poziomo promień. Można to zobaczyć również z kosmosu. Czyni ją to również użyteczną w nawigacji lotniczej. Według władz Dominikany, w tej latarni znajdują się szczątki Krzysztofa Kolumba. Inne autorytety temu zaprzeczają. Nie czuję się tu kompetentny, zatem zachowam milczenie.
Zdj 1-4 Santo Domingo.
Faro Cȯlon Kuba.
Podobnie jak powyżej opisana latarnia, znajduje się w obszarze działań odkrywczych Krzysztofa Kolumba. Jest to jedna z najstarszych kubańskich latarń morskich. Została aktywowana w 1849 r na cyplu Punta de Maternilos. W dosłownym tłumaczeniu ta nazwa oznacza wskazówki ( rady) matki. Jest to elegancka w kształcie i proporcjach murowana (okrągła w przekroju) biała wieża z laterną i balkonem u szczytu. Jej fundament ma kształt kwadratu. Jest nadal aktywna. Ponadto wzniesienie światła 53 m npm czyni ją najwyższą kubańską latarnię morską. Charakterystyka światła nawigacyjnego: 1 błysk / 15 s. Przylega do niej 1 kondygnacyjny kompleks budynków dawnego zaplecza socjalnego i technicznego. Wysokość wieży 52 m npt. Znajduje się na podejściu do Nuevitas- czyli nowego, drugiego pod względem ważności portu Kuby. Od pewnego czasu jest dostępna do zwiedzania.
Wyprawy odkrywcze i ich następstwa.
Głównym celem wypraw odkrywczych było wyznaczenie dróg morskich umożliwiających bezpośredni handel z Indiami i Chinami. Wcześniej wymiana towarów z dalekim wschodem odbywała się drogami lądowymi. Te jednak kontrolowane były przez Arabów, co znacznie podnosiło ryzyko i koszty całego przedsięwzięcia. Z początkiem XV w . w niektórych państwach europejskich budownictwo okrętów oraz wiedza nautyczna osiągnęły poziom, który umożliwiał żeglugę na najdalszych trasach oceanicznych. Były to Hiszpania i Portugalia. Z pewnym opóźnieniem do odkrywania nowych lądów przystąpiły Niderlandy, Anglia i Francja. W rezultacie, to Europejczycy wykreślili ostateczne mapy naszej planety. W wyprawach odkrywczych oprócz żeglarzy zawsze brali udział kupcy a nierzadko misjonarze chrześcijańscy. Ci ostatni swą aktywność nazywali „nawracaniem pogan”, często wbrew ich woli. Statki i ich załogi były wyposażone w oręż znacznie przewyższający to co posiadali Indianie. Broń palna odegrała w tych czasach również pewną rolę. Jednak jej osiągi w zakresie szybkostrzelności, celności i zasięgu były marne, za to robiła wiele huku. A to już budziło lęk. Konie przywiezione statkami również robiły wielkie wrażenie. Sami konkwistadorzy z uwagi na swą niewielką liczebność, nie byli by w stanie zdobyć a zwłaszcza utrzymać znaczącego terytorium na obcym kontynencie. Za to umiejętne podsycacie odwiecznej wrogości pomiędzy miejscowymi plemionami, umożliwiło z czasem powstanie kolonii. Dobitnym tego przykładem może być być zdobycie Meksyku przez Hernána Cortèsa hiszpańskiego konkwistadora, pomimo przewagi liczebnej Azteków w stosunku 10.000 : 1. W zwycięstwie dopomogły mu plemiona Indian, które od dawna doznawały krzywd (w tym ofiar z ludzi), właśnie od Azteków.
Jeszcze bardziej spektakularne zwycięstwo odniósł w Południowej Ameryce w 1533 r. Francisco Pizarro. Jego 200 żołnierzy pokonało 7000 armię Inków. Przeważająca część inkaskiej armii w liczbie 80.000, przyglądała się temu bezczynnie zza murów stolicy. Nikt z Hiszpanów nie został poważnie ranny. Przy wsparciu innych wrogim Inkom plemionom indiańskim, Pizarro zajął obszar imperium zamieszkały przez ok 12 mln. Ludzi. Dla odmiany liczne ubogie zakony, praktycznie realizujące przesłanie „ora et labora” (módl się i pracuj), wzbudzały szacunek u Indian. Tym sposobem zyskały wielu wyznawców nowej wiary.
Wymienione powyżej państwa Inków i Azteków zdecydowanie przodowały pod względem poziomu cywilizacji w przedkolumbijskiej Ameryce. Jednak pozostałe wielkie obszary zamieszkane były przez indiańskie plemiona o niskim poziomie rozwoju materialnego. Tym łatwiej było je zdominować w erze kolonialnej. Dla tych ludzi zwykłe europejskie narzędzia wykonane z metalu, nie mówiąc już o broni były rewelacją. W drodze wymiany żeglarze mogli za nie otrzymać wszystko czym dysponowali, z kobietami włącznie.
Statki przybywające do odkrytych ziem nie zastawały tam z oczywistych względów żadnych portów. Kotwiczyły w osłoniętych zatokach lub w ujściach rzek. Cały przeładunek w relacji statek- ląd odbywał się za pośrednictwem szalup okrętowych i na barkach marynarzy. Infrastrukturę portową, drogi i miasta należało dopiero zbudować. Dotyczyło to oczywiście również latarń morskich. Wszystko to projektowali i kierowali budową ludzie wolni. Pozostała część wykonywana była najczęściej przy użyciu miejscowej niewykwalifikowanej siły roboczej.
Z kolonializmem kojarzy się zazwyczaj niewolnictwo, będące największą hańbą ludzkości. Jednak należy pamiętać, że w różnych formach istniało ono już od najdawniejszych czasów starożytności. I to na wszystkich kontynentach. Indianie którzy popadli w niewolę, przy odrobinie szczęścia i sprytu – mogli ratować się ucieczką. Byli przecież u siebie. Znacznie gorzej było z niewolnikami afrykańskimi, ci nie mieli dokąd uciec. Miejscowa ludność nie była dla nich przyjazna.
Hiszpania i Portugalia znacznie wyprzedziły inne państwa dokonujące penetracji „Nowego Świata” Również konkurowały ze sobą. W związku z tym papież Aleksander VI wydał bullę porządkującą już dokonane i wszystkie przyszłe zdobycze terytorialne na całej kuli ziemskiej. Ze wszystkim, co się na nich znajdowało!. Przeszły one do historii jako układy zawarte w Tordesillas oraz w Saragossie. Podział obrazuje poniższa mapa.
Rzecz jasna zostało to oprotestowane przez nowo powstające potęgi morskie Niderlandów, Anglii i Francji. Ich późniejsze zdobycze kolonialne na całym globie, na długo ukształtowały losy ludzkości.
Niewątpliwym przełomem w mentalności Europejczyków była 3 letnia wyprawa wokół Ziemi rozpoczęta pod dowództwem Ferdynanda Magellana (portugalskiego odkrywcy w służbie hiszpańskiej) a dokończona po jego śmierci przez Juana Sebastiana Elcano. W wyprawie wzięło udział początkowo 265 osób z różnych krajów. Zaokrętowano ich na 5 statkach. Jeden z tych statków zdezerterował. Wokółziemską podróż dokończył tylko 1 statek z zaledwie 18 osobową załogą. Był to statek Victoria, którego replika ukazana jest poniżej. Zanim kapitan Elcano podjął się zaszczytnego obowiązku sfinalizowania 3 letniej wokółziemskiej wyprawy, musiał spędzić 5 miesięcy w kajdanach -jako karę za niesubordynację wobec Ferdynanda Magellana. I nie była to bynajmniej kara najniższa. Kilka osób zostało pokaranych jeszcze surowiej. Takie to były czasy.
Victoria przywiozła w swej ładowni m in. 25-26 ton bardzo cennych kwiatów goździków. Odpowiadało to w przybliżeniu 90% kosztów zakupu wszystkich 5 statków na początku wyprawy.
Pozostałe 4 statki nie wróciły do portu macierzystego z różnych powodów. I pomyśleć tylko, że ponad 500 lat po okrążeniu kuli ziemskiej niemało ludzi nadal uważa, że ziemia jest płaska!. Nie przekonują ich nawet zdjęcia naszej planety, wykonane z kosmosu. Mało tego, niektórzy twierdzą, że Ziemia nie jest okrągła ani płaska -lecz wklęsła!. Dowodem na to ma być okoliczność, że gdyby było inaczej, to ta cała woda z mórz i oceanów -już dawno by się wylała. Bardziej „przyziemnym” dowodem ma być bezsporny fakt, że obuwie najszybciej zużywa się na obcasach i na czubkach palców. Nie da się temu temu zaprzeczyć. Można i tak argumentować.
Wróćmy jednak do tematu.
Również w Europie, system feudalny był jedną z postaci zniewolenia dla ogółu. Nieco inna sytuacja była w miastach. Ich mieszkańcy rządzili się odmiennymi prawami. Tym niemniej i tam ludność była zróżnicowana. Dzieliła się przynajmniej na posiadających pełne prawa, bogatych kupców i rzemieślników (patrycjuszy) oraz znacznie liczniejszą grupę ludzi niezamożnych (plebejuszy), których prawa były ograniczone. Szczególnie ważną rolę odgrywały miasta uniwersyteckie szerzące postęp, szczególnie w okresie Oświecenia. Tak jest do dziś.
U schyłku I Rzeczpospolitej bogaty patrycjat miejski był zazwyczaj obcego pochodzenia. Natomiast ok 90% populacji stanowili ludzie ze wsi, nie posiadający praw obywatelskich. Kupowano i sprzedawano ich jako część dobytku związanego z ziemią. Nawet Konstytucja 3. Maja, nic nie zmieniła w tym zakresie. W tych czasach bardziej właściwym było pytanie „czyj jesteś” niż „kim jesteś”. Zniesienie pańszczyzny nastąpiło dopiero w drodze aktów prawnych zaborców: w Prusach lata 1841-50, Austrii 1848 i Rosji 1861-1864. Zatem polskojęzyczni chłopi zostali wyzwoleni dzięki woli panujących w tych krajach. Nie uczyniono jednak tego „z dobrego serca” lecz z przyczyn ekonomicznych. Wieś była przeludniona, gospodarka mało wydajna, a rozwijający się w miastach przemysł potrzebował wielu rąk do pracy. W niektórych wsiach stawiano z tej okazji krzyże dziękczynne.
Korelowało to w pewien sposób ze zniesieniem niewolnictwa za oceanem. Np. w Chile 1823 r, Meksyku 1828, USA 1863, Brazylii w 1888 r. Od tej pory handel ludźmi był karalny. Oczywiście jeżeli tylko winowajcy dali się złapać. Ekspansja kolonialna umożliwiała również przeniesienia nadmiaru ubogiej ludności wiejskiej i miejskiej w inne miejsce, dające szansę lepszego życia. Przy tej okazji, deportowano również niepoprawnych przestępców. Doświadczenie potwierdziło, że wolny lecz choć w minimalnym stopniu wykształcony i opłacany człowiek, jest znacznie lepszym pracownikiem niż najsilniejszy nawet niewolnik.
„Kolonializm lądowy”
Powyżej zamarkowałem zaledwie niektóre wydarzenia związane z odkryciami geograficznymi, dokonanymi z wykorzystaniem statków, oraz ich kolonialne następstwa. W tym samym mniej- więcej czasie odbywała się mniej znana kolonizacja znacznych części Europy i Azji przez imperium rosyjskie. To wszystko odbywało się bezdrożami obydwóch kontynentów, z częściowym wykorzystaniem rzek. O ile agresywne działania Rosji w Europie powstrzymywane były w miarę skutecznie przez Szwecję, Polskę i Turcję, przynajmniej do pewnego czasu – to na bezkresnych obszarach Azji nie było siły zdolnej przeciwstawić się potędze rosyjskiej. Rosyjskie zdobycze terytorialne wkroczyły na półkulę zachodnią (Półwysep Czukocki) i przekroczyły nawet Cieśninę Beringa. Opanowane zostały Wyspy Aleuckie i Alaska. Nawet po sprzedaży tych terytoriów przez Rosję w 1863 r. Związek Sowiecki panował na obszarze ok. 56% Europy i ok 39% Azji. Azjatyckie plemiona Czukczów, Samojedów i Tunguzów oraz inne, zostały całkowicie podporządkowane. Na mroźnych syberyjskich terenach zorganizowano obozy niewolniczej pracy dla przeciwników politycznych i religijnych. Niektóre istnieją do dziś. Co ciekawe to niemała ilość t zw. „zachodnich intelektualistów” nie widziała i nadal nie dostrzega w tym nic złego. Zasięg rosyjskiej ekspansji obrazuje zdj 9. Wypada dodać że od czasów XVI w Wielkiego Księstwa Moskiewskiego do chwili obecnej obszar Rosji zwiększył się ponad 3 razy. Takiego trwałego postępu terytorialnego nie dokonało żadne państwo w dziejach świata.
Rozkwit i koniec ery kolonialnej (w skrócie).
Domeną państw iberyjskich stały się Ameryka Południowa, Środkowa i częściowo Północna. Jednak to w większej części Ameryki Północnej, Afryce, Azji oraz Australii i Oceanii niezatarty wpływ wywarła głównie Wielka Brytania. W tym „podziale świata” uczestniczyły również Francja, Włochy i Niemcy. Symbolicznym początkiem „epoki kolonializmu” było otwarcie Kanału Sueskiego w 1869 r. Do pomniejszych europejskich „ krajów kolonizujących” zalicza się także Holandię, Szwecję, Danię i Belgię. Na tym tle zdecydowanie „wyróżniała” się Rzeczpospolita Obydwóch Narodów , która jako jedyna ze znaczących europejskich państw -na ponad 100 lat stała się kolonią dla ościennych mocarstw. Ówczesne polskie i litewskie elity polityczne nie sprostały wymogom czasów jakie nastały. Mentalne skutki tego wydarzenia odczuwamy aż do dziś.
Rozpad systemu kolonialnego w Ameryce Północnej nastąpił w XVIII w. W Ameryce Łacińskiej miał miejsce w XIX w. Po II Wojnie Światowej nastąpiła dynamiczna dekolonizacja w Azji a zwłaszcza w Afryce. Powstało wiele nowych państw. Większość z nich nadal była powiązana gospodarczo z dawnymi metropoliami.
„Powracająca fala”.
Po pewnym szoku wynikającym z utraty zamorskich posiadłości, dawne państwa kolonialne wkroczyły na odmienną drogę rozwoju. Mniejszy lub większy dobrobyt w tych krajach wynikał przecież głównie z wielopokoleniowej pracy i oszczędności ogółu ich obywateli. Natomiast wielkie dochody z kolonii były jedynie udziałem stosunkowo nielicznych osób związanych z panującymi, kompaniami handlowymi i hierarchami kościelnymi. Ogół społeczności nie był ich beneficjentem.
Nowo powstałe państwa w miejscu byłych kolonii Wielkiej Brytanii i Francji, takie jak USA, Kanada, Australia i Nowa Zelandia w krótkim czasie stały się znaczącymi ośrodkami postępu cywilizacyjnego, przy równoczesnej dbałości o poziom egzystencji społecznej. Niestety nie da się tego samego powiedzieć o post kolonialnych krajach Ameryki Łacińskiej. Jednak zwłaszcza społeczeństwa afrykańskie, które najbardziej ucierpiały w czasach kolonialnych, (po chwilowej euforii wynikającej z uzyskania niepodległości), doznały największego rozczarowania. Rodzimi dyktatorzy w sprawowaniu władzy oraz zawłaszczaniu miejscowych bogactw naturalnych, częstokroć okazywali się bardziej bezwzględni niż dawni kolonizatorzy. Na to wszystko nakładają się, często sztucznie podsycane konflikty na tle religijnym i rasowym. Niemała międzynarodowa pomoc humanitarna przeznaczona dla najbardziej potrzebujących, zbyt często zostaje przechwytywana przez różne gangi, będące plagą Afryki.
Od pewnego czasu dają się zauważyć pewne niepokojące trendy w skali globalnej. Otóż mimo upływu wielu pokoleń, współcześni potomkowie Indian, Afroamerykanów, Aborygenów czy Inuitów nadal w bardzo ograniczonym stopniu integrują się ze społeczeństwami wśród których żyją obecnie. Wprawdzie chętnie korzystając z udogodnień cywilizacyjnych i pomocy społecznej, kontestują równocześnie całą resztę.
Jeszcze większym problemem stała się niespotykana dotychczas skala emigracji do rozwiniętych krajów europejskich, ludzi którzy z różnych względów (głównie ekonomicznych) stracili nadzieję na godne życie we własnych ojczyznach. W tym kontekście możliwość integracji społecznej jest jeszcze mniejsza. Niekontrolowany napływ licznych i obcych kulturowo emigrantów do krajów o ustalonym tradycjami ładzie prawnym i ekonomicznym oraz zwyczajach musi budzić napięcia społeczne. Daje to pożywkę do nastrojów nacjonalistycznych i populistycznych. Z pewnością kraje o względnie wysokim poziomie stopy życiowej, nigdy nie będą w stanie przyjąć wszystkich napływowych ludzi pragnących w krótkim czasie uzyskać ten sam poziom konsumpcji. To choćby tylko z przyczyn ekonomicznych jest niemożliwe. Niestety pośród ludzi faktycznie potrzebujących pomocy, przyczaił się się również element kryminalny żyjący z łamania prawa.
Ponadto zgodnie z obłudną „poprawnością polityczną” przemilcza się istotny fakt o przeludnieniu naszej planety. Otóż od lat 50 XX w do czasów obecnych pomimo licznych wojen na świecie ,liczba ludzi wzrosła z 2 do ponad 8 miliardów (głównie w krajach najbiedniejszych). Nie może to pozostać bez wpływu na dalsze losy ludzkości.
Zamiast zakończenia.
Ocena wydarzeń związanych z wielkimi odkryciami geograficznymi i późniejszą kolonizacją, nie może być jednoznaczna. Przede wszystkim należy te zjawiska odnieść do czasu i miejsca tych zdarzeń. Dzisiejszy punkt widzenia jest absolutnie nieadekwatny do ówczesnej świadomości społecznej. Z pewnością dokonania żeglarzy odkrywców muszą budzić szacunek ponadczasowy.
Te dokonania znalazły swoje odzwierciedlenie m in. w postaci różnych monumentów wpisujących się w chwałę i tradycję narodów, które odważyły się oderwać od żeglugi przybrzeżnej i ruszyć w nieznane. To znacznie więcej niż dotychczasowe próby badania kosmosu. Tym bardziej musi budzić smutek barbarzyńskie niszczenie pomników, dawnych odkrywców geograficznych Mam tu na myśli kraje uznawane jak dotąd za postępowe. Zwłaszcza USA i Meksyk. Obłudna „poprawność polityczna” niczego tu nie usprawiedliwia. Zwłaszcza wtedy gdy ludzie nawet z najwyższymi tytułami naukowymi (poza swymi wąskimi specjalnościami zawodowymi), mentalnie nie osiągnęli nawet poziomu Oświecenia.
Może pewną pociechą będzie zaprezentowany poniżej monument zbudowany u ujścia Tagu w Portugalii.
Monument został odsłonięty w 1960r w Lizbonie w 500 rocznicę urodzin infanta Henryka Żeglarza, uważanego za twórcę portugalskiego imperium kolonialnego. Z jego inicjatywy powstała Lizbońska Szkoła Nawigacji. Zachęcał żeglarzy i kartografów do większego niż dotąd wykorzystywania nauk ścisłych, zwłaszcza matematyki.
Pomnik zbudowany z betonu ma kształt karaweli o 52 m wysokości. Rzeźby, które się tam znajdują przedstawiają postacie portugalskich żeglarzy, naukowców misjonarzy i artystów. W pobliżu, marmurowa mozaika podarowana przez rząd RPA, przedstawia trasy podróży portugalskich odkrywców.
U szczytu pomnika jest taras widokowy. Warto to zobaczyć.
Zatem zgodnie z kultywowanymi przez nas tradycjami morskimi, oddajmy w ciszy i skupieniu należny hołd tym, którzy odważyli się popłynąć w bezkresną dal i odkryć nieznane dotąd części naszego świata.